niedziela, 9 czerwca 2013

Prolog. Życie to tylko forma przejściowa pomiędzy narodzinami a śmiercią.

Słoneczny dzień i mroźna pogoda wypędziły dzieci na ulicę. Nie było takiego, co siedziałoby w domu. Jakież to było irytujące! 
- Shadow, skarbie idę do sklepu. Pomogłabyś mi dziecko, a nie tylko leniuchujesz... Niestety to jedna z cech, które odziedziczyłaś po ojcu... - mówiła do mnie Dorcas - kobieta o długich, prostych włosach i dobrotliwej twarzy. Ja jednak nie raczyłam nawet otworzyć drzwi. Zastanawiałam się, po co przypomina mi o ojcu, którego nienawidzę, który zabił własnych przyjaciół, który zostawił mamę oraz mnie... Byłam ciekawa, jak ta kobieta mogła w ogóle wspominać o kimś takim! Wstałam z białego fotela, na którym siedziałam do tej pory. Z moich kolan upadł album, z którego wysypały się moje zdjęcia przedstawiające wszystkie lata w Hogwarcie. Hogwart nie jest normalną szkołą, tak samo jak my nie jesteśmy normalna rodziną, jesteśmy czarodziejami. Mugole, to znaczy niemagiczni ludzie, od wieków uważali, że jesteśmy jakimiś dziwakami z długą brodą, w niezwykłym kapeluszu i szacie rodem ze Średniowiecza. Nic z tych rzeczy! Jestem tego żywym przykładem! Nie mam brody ani nawet długiego nosa z wielkim pryszczem na czubku. Zostałam za to wyposażona przez naturę w długie blond włosy, fioletowe oczy i wzrost 169 cm. Ubieram się w normalne ubrania, jak większość czarodziei żyjących w ukryciu. Tylko członkowie starych magicznych rodów, profesorowie i urzędnicy w Ministerstwie noszą prawdziwe szaty. Każde ferie spędzałam w domu. Teraz nie było inaczej. Cały Londyn obsypany był mnóstwem śniegu lekkiego jak puch. Ludzie musieli przedzierać się przez śnieżne zaspy, by zdążyć na czas do pracy. Pozbierałam zdjęcia. Na każdym z nich byłam z moimi znajomymi. Na pierwszym, jeszcze jako mała dziewczynka, stałam obok dwóch moich przyjaciół, Nimfadory Tonks i Kyle'a Malfoya i uśmiechałam się radośnie. Na samo ich wspomnienie wyszczerzyłam szeroko zęby. Byliśmy do ciebie tacy podobni, a jednak inni. I Tonks (która wolałaby tak na nią mówiono) i Kyle są metamorfomagami. Tonks, zawsze pozytywnie nastawiona do życia we włosach różowych, jak guma balonowa i Kyle, zagorzały Ślizgon we włosach zielonych jak wiosenna trawa. Nagle zrobiło się ciemno i znowu zaczął sypać śnieg. Zaniepokojona zeszłam do kuchni. W przedpokoju zmieniłam buty i założyłam kurtkę. Szłam śladami mamy, do sklepu spożywczego. Przestąpiłam drzwi budynku i już wiedziałam, że coś jest nie tak. Ciche szepty, przerażone głosy i karetka, wcale mi nie pomagały. Radiowóz policyjny stał tuż przy wejściu. 
- Mamo! - nic więcej nie zdołałam wykrztusić. Byłam w szoku, gdy zobaczyłam mamę leżącą na noszach, z nożem wbitym prosto w serce. W tym stopniu wykrwawienie byłam bezradna, nawet magia i specjalistyczne zaklęcia medyczne nie zdołałyby jej pomóc.
- Shadow, skarbie... - wydusiła ostatkiem sił - Kochanie... Syriusz... On ci pomoże... Znajdź go... Pamiętaj, że cię kocham, słonko...
- Mamo! Też cię kocham! Nie odchodź! Proszę! Nie zostawiaj mnie! - krzyczałam, a łzy ciekły po moich policzkach zostawiając po sobie wilgotne ślady. Mama po raz ostatni uśmiechnęła się, po czym zamknęła oczy i umarła... Odeszła... Zostawiła mnie samą... 

**************************

- Jesteś pewna, że chcesz stąd wyjechać? To ładna okolica. Ja nie bronię! Mieszkaj u mnie kuzyneczko! No wiesz... - Tonks próbowała zmienić decyzję dotyczącą mojego wyjazdu, jednak na próżno. Zdecydowałam.
- Wyjeżdżam, Tonks... Muszę... Po skończeniu Hogwartu zamieszkam z Oliverem... Będzie dobrze. - sama chyba, jednak nie wierzyłam w słowa, które płynęły z moich ust. Mój głos nadal był pusty i mało przekonujący.
Przyjaciółka nic nie powiedziała, tylko podeszła i mnie przytuliła.
- Mam złą wiadomość Shadows. - powiedziała po chwili, po czym podała mi gazetę.
''Syriusz Black zbiegł z Azkabanu!!!'' - głosił nagłówek na okładce. Usiadłam na starym fotelu, oddychając cieżko i nie mogąc złapać tchu. Moje serce biło jak szalone. ''On spróbuje mnie znaleźć, wiem to.'' - pomyślałam. Po zawieszeniu szyldu z napisem "Dom na sprzedaż" aportowałyśmy się do Hogsmead i wsiadłyśmy do powozów, które zawiozły nas do zamku. Wpadłam na profesora Lupina. Nieco zawstydzona zaczęłam podnosić papiery, które przeze mnie wypadły mu z rąk.
- Panno Black, jest pani zupełnie jak pani ojciec. - zaśmiał się cicho i udał się do swojego gabinetu.
Nie wiedziałam dlaczego tak powiedział. Jednak życie nauczyło mnie, że dorośli czasem plotą różne dziwne rzeczy, których nie pojmie nikt oprócz nich samych...
*****************************

KONIEC PROLOGU. Dziękuje najpiękniej jak się tylko da Kindze za sprawdzenie rozdziału. Właśnie jej go dedykuję <3 CZYTASZ KOMENTUJESZ <3
Katniss

7 komentarzy:

  1. Przepiękny szablon :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super blog. Pięknie napisane. Często będę tu zaglądać.

    mylife-mybusiness-matthew.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. ZAJEBISTE TOFANIE MOJE, JEDNOROŻCU RÓSHOFY ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny blog kochana. I ten szablon .... *________*
    Zapraszam do siebie. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne! ;)

    OdpowiedzUsuń