czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział I "Czuję się samotna mimo tłumów"

UWAGA! ROZDZIAŁ NIE JEST ZABETOWANY!!!
Po dziwnym wypadku z profesorem Lupinem wszystko toczyło się wolniej. Hogwart, szkoła tak ogromna opustoszała. Jutrzejsze święta Bożego Narodzenia w większości uczniowie spędzali w domu. Ja miałam taki zamiar, ale wydarzenia ostatnich dni zmusiły mnie do innych działań. Tonks i ciocia Andromeda proponowały mi nocleg na święta, lecz odmówiłam. Nie chciałam psuć im nastrojów moim monotonnym humorem, byłam zbyt smutna i przejęta śmiercią mamy na takie rodzinne uroczystości. W zamku nie było prawie nikogo, mogłam policzyć wszystkie osoby pozostałe w Hogwarcie. Nie licząc ośmiu nauczycieli byli to: młody Harry Potter z okularami i blizną na czole, rudy Ron Weasley, Hermiona Granger z burzą włosów, Derek, któremu udzielam korków z eliksirów, ja i Oliver Wood, mój chłopak. Ten ostatni przyjechał tu tylko i wyłącznie dla mnie, Dora zrobiła identycznie, lecz wróciła na dwa dni do domu tylko na jutro. Siedziałam aktualnie z Woodem w pokoju wspólnym Ravenclawu gdzie, ogień zapalony w kominku ogrzał przyjemnie komnatę. Czytałam mugolską książkę pt "Niezgodna", zamknęłam powieść z trzaskiem. Była to świetna opowieść, lecz mama dała mi go nie dawno i tęsknota, która rosła coraz bardziej z, każdym czytanym słowem.
- Co robisz? - odłożyłam na stolik Niezgodną i patrzyłam na mojego chłopaka.
- Shadow, skarbie... Gdybam nad wynikami meczów i ustawiam tabelę wyników. - westchnął znudzony i wrócił do zajęcia. - A ty?- rzucił jeszcze znad papierów.
- Zastanawiam się, Oliverze nad pewnym faktem. - szeptałam cicho.- Miałam taki pomysł, może pójdziemy do Hogsmead. Są święta, Dumbek na pewno pozwoli.- spojrzałam Woodowi w oczy a on uśmiechnął się, pocałował w usta i pociągnął ku wyjściowi. Wlokąc się korytarzami, doszliśmy do gabinetu dyrektora. Hasło było dla nas niewiadomą, wiedziałam tylko, że Albus Dumbledore lubi słodycze i zaryzykowałam mówiąc moje ulubione cukierki, miętówki. Ku mojemu zdziwieniu himera przepuściła nas i pnąc się po maleńkich schodkach doszliśmy do wielkiego pokoju z dziwnymi instrumentami na ścianach. Znajdowało się w nim wiele portretów, z których połowa spała a druga rozmawiała. Sam dyrektor siedział z zamkniętymi oczami za biurkiem na swoim obszernym krześle i nic nie mówił.
- Eee, panie dyrektorze? Proszę pana?- zaczęłam łamiącym się głosem.- Proszę pana mamy prośbę- dodałam już pewniej.
- Niech pani mówi panno Black.- dyrektor miał silny, spokojny i mocny głos.
- Chcielibyśmy się wybrać na zakupy świąteczne do Hogsmead. - zapytałam go najpewniejszym głosem na jaki mnie było stać. Dyro uśmiechnął się.
- Oczywiście, że możecie iść. Mam tylko prośbę, jak tylko wróci panna Tonks przyjdźcie z nią do mojego gabinetu.- o mało nie pisnęłam z radości! Podziękowaliśmy i wycofaliśmy się z sali.
Pognałam szybkim truchtem do dormitorium, ubrałam moje emu i założyłam płaszcz. Gdy spotkałam się z Woodem oboje byliśmy gotowi do drogi. Szliśmy w zaspach śniegu a on ponownie zaczął sypać. Przemokłam i nie było na mnie żadnej suchej nitki, lecz ciepła temperatura pubu 3 mioteł podziałała na mnie jak balsam. Zdjęłam płaszcz i położyłam go blisko ognia. Oliver zamówił dwa piwa kremowe i w ciszy konsumowaliśmy napoje. Po wypiciu poszliśmy do Miodowego Królestwa i kupiłam prezenty dla dalszych znajomych. Potem, już sama bo mój chłopak poszedł do sklepu ze sprzętem do Quiddicha kupiłam ubrania, kosmetyki i biżuterię dla moich przyjaciółek: Tomione, Tonks i Pauline. Zaczynało się ściemniać kiedy wyszłam z ostatniego sklepu obładowana zakupami. W Hogwarcie byliśmy dopiero przed ósmą wieczorem. Wysłałam szkolnymi sowami prezenty i poszłam spać.
__________________________________________________________________________
 Rano obudziło mnie skrzeczenie sowy. Okazało się, że Ilee (sowa mojej mamy) postanowiła wykonać ostatnie zadanie. Odwiązałam od sówki dużą paczkę i położyłam na ogromnym stosie. Były w nim prezenty od znajomych, przyjaciół, cichych wielbicieli, których miałam pełno i od tych, którzy myśleli, że zaprzyjaźnię się z nimi jak wyślą mi prezent. Byłam bardzo lubiana i czasem to uwielbiałam a czasem tego nienawidziłam. Moja uroda, nie odziedziczona po żadnym z rodziców i to, że chłopcy lepili się do mnie jak rzepy (to zasługa taty podobno) pomagały tylko mojej popularności. Odpakowałam tylko prezent od Olivera, którym był prześliczny naszyjnik z literkami SO (Shadow i Oliver) wykonany ze złota, prezent od Tomione, była to biała sukienka z koronki, podarunek od Pauline, zapas na rok słodyczy z Miodowego Królestwa i prezent od Tonks i cioci zarazem, domowe ciastka i książka "Igrzyska Śmierci". Dwa pierwsze prezenty założyłam natychmiast i zeszłam do pokoju wspólnego. Niestety Wood był gryfonem i spotkaliśmy się dopiero przy wejściu do wielkiej sali.
- Pięknie wyglądasz skarbie. - uśmiechnął się i podał mi rękę. W Wielkiej Sali stał tylko jeden stół. Wszyscy siedzieli przy jednym stole. Do oczu napłynęły mi łzy, to pierwsze święta jakie spędzam bez mamy. Oliver pociągnął mnie na bok i przytulił.
- Shadow, ja jestem przy tobie. Kochanie, zjemy szybko i sobie idziemy okej? - przełknęłam ślinę, kiwnęłam  głową i podeszłam do stołu. Wzięłam pudding i jadłam go powoli. Do sali wchodzili kolejno Harry, Ron, Hermiona i nauczycielka wróżbiarstwa. Do jakiejś godzinie wstałam, szepnęłam Oliverowi, żeby mnie nie szukał bo pójdę spać. Ułożyłam się na jednej z kanap w pokoju wspólnym przy kominku i przykryłam się kocem. Dalej nie pamiętałam bo obudziłam się rano. Kolejne dni były identyczne, chodziłam tylko na posiłki i robiłam prace domowe z Oliverem. Ani się obejrzałam a wrócili moi znajomi i był to ostatni wolny wieczór.
- Tomione! Pauline! Cześć!- zaczęło się opowiadanie o świętach, prezentach i rodzinie.
- Dziewczyny, muszę wam coś powiedzieć.- poszłyśmy do dormitorium i zaczęłam opowiadać co mnie dręczy. Tomione usnęła, lecz nie winiłam jej za to. Przebyła bardzo długą podróż.
- Pauline, idź już spać kochana. - uśmiechnęła się, podeszła do mnie i mnie przytuliła.
- Trzymaj się Shadow. Dobranoc.- położyła się do łóżka i nastawiła magiczny budzik.
Biały księżyc świecił jasno a ja oddałam się w ręce snu...
______________________________________________________________
Rozdział dedykuje Paulinie, Tomione, Kindze (Belli), Kindze (Czapli) i moim bliskim dzięki, którym nie czuję   jak Shadow po stracie matki. Katniss

3 komentarze:

  1. Narkotyk.... Moja własna heroina. Dziewczynko ja nie wiem, czy ty wiesz jakie cudo tworzysz.
    Życzę takiej samej weny jak przy pierwszym rozdziale. Mam nadzieję, że II rozdział pojawi się niedługo.
    ~Pauline Greenleaf

    OdpowiedzUsuń
  2. piękny rozdział! Nic dodać nic ująć :3


    www.zpamietnikaczasu.blogspot.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za dedykację :)
    Rozdział jest wspaniały i oby tak dalej kochana <3 /Tomione

    OdpowiedzUsuń